W telewizji pojawiają się pierwsze reklamy z udziałem Mikołajów przeróżnych, troszkę więc oprzytomniałam, że już mamy listopad i święta za pasem. Co roku kisiłam barszcz, piekłam pierniczki, które następnie w pudełkach po butach rozwoziłam po rodzinie. Rodzinę muszę zmartwić- tradycję barszczowo-ciasteczkową zawieszam. Do odwołania.
Nie da się niestety odwołać świątecznych porządków- w końcu przynajmniej raz w roku do szafek trzeba zajrzeć, pousuwać wdzianka nadające się już tylko na Fancy Dres Parties, zetrzeć kurze z lamp i zrobić trochę miejsca na klamoty, które zbierać będziemy przez cały następny rok.
Lista chemikaliów porządkowych przygotowana, nic tylko wybrać się na zakupy. Może dzisiaj się uda. Wykorzystujemy pierwszy od miesięcy tydzień, kiedy to Bogdan chodzi na poranną zmianę i można coś razem porobić po południu. Z tym robieniem rzeczy razem, to, jeśli chodzi o sprzątanie, wygląda to tak, że ja tylko nadzoruję prace i staram się mocno motywować Bogdana, podczas gdy to on jest głównym wykonawcą. Dlatego też proszę się nie dziwić dlaczego tak szybko zaczęliśmy- podział obowiązków zniesiony, a Bogdan obarczony całą brudną robotą. Mam nadzieję, że buntu nie będzie :)