niedziela, 11 października 2009

Choroby czas

No i dopadły nas jesienne zarazy. Wcale nie niespodziewanie. Już od od dwóch tygodni zwalczaliśmy zarazy herbatą z prądem, ale niestety antybiotyku uniknąć się nie dało, koniec końców. Prawdę mówiąc, marzył mi się już niepospieszny poranek z kawą w jednej i gazetą w drugiej ręce, ale to co fundują zarazki daleko ma się od wakacyjnego relaksu. Trzy dni szybko zleciały szybko na popijaniu gorącej herbaty, połykaniu piguł i śnie, z którego trudno się wybudzić. Najgorsza w tym wszystkim jest konieczność wypocenia choroby, co nie jest ani łatwe ani przyjemne. Już nie mogę się doczekać powrotu do normalności- zabiegania, pracy, fitnessu wieczorem, książki późnym wieczorem, prasowania rano przed pracą, gotowania zupy o północy :) Wtedy na wszystko mam czas....no i może uda mi się skrobnąć coś bardziej ambitnego i nie o sobie ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz