poniedziałek, 28 grudnia 2009

Świąteczne zagłuszanie

Święta Bożego Narodzenia to bardzo trudny czas. Nie tylko dlatego, że od wczesnych godzin popołudniowych za oknami panuje mrok, że pieniądze na koncie topnieją jak masło na patelni, że mimo skrupulatnej listy zakupów, zaprzątnięta milionem spraw głowa zapomni o czymś, o czym pamiętać będą nogi. Czas to niewygodny, czas podsumowań, rozliczeń z własnych poczynań. Nie każdy daje radę, a że święta te do wyjątkowo stadnych należą, Ci mający skazy na sumieniu, wykorzystują swój doroczny zagłuszający survival kit. Postaci zestawu są rozmaite i każdy znajdzie dla siebie coś odpowiedniego. Są tacy, co to ciepło domowego ogniska rozmieniają na drobne na dorocznych wyprzedażach w jakże odległej (pod względem tradycji Bożonarodzeniowych) Anglii. Są i tacy, co potajemnie wyciszają smutki i frustracje szklanką ognistej wody, przygotowując ucztę wigilijną dla najbliższych. Bez względu na wybraną metodę, emocjonalni zagłuszacze są osobnikami wyjątkowo smutnymi i jedynym sposobem odgłuszenia wydaje się być porządne uderzenie gumowym młotkiem w potylicę, co w okresie karpio-bicia nie powinno nikogo zdziwić czy oburzyć. Mocnych uderzeń życzę nieobojętnym mi bliskim osobom, by w kolejne święta łamaniu się opłatkiem nie towarzyszyło łamanie serc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz