środa, 20 października 2010

Goście Goście :)

Mogłoby się wydawać, że kobieta, która normalnie pięć dni z całego tygodnia spędzała w pracy, musi zanudzać się na śmierć będąc kolejny już miesiąc na L4. Mogłoby tak być, gdyby nie fakt, że każdy dzień jest inny (wachlarz dolegliwości ciążowych ogromnie szeroki), a wejście po schodach czy załadowanie naczyń do zmywarki przyprawia o zadyszkę i zawroty głowy. Rewelacyjnie, choć równie męcząco, działają spacery. Gdy tylko pogoda na to pozwala, wymykam się spod kocyka na świeże powietrze. Najbardziej lubię, gdy na spacer nie muszę wybrać się sama :)

Pewnej jesiennej soboty na spacer do Czerwionki przyjechali goście z Piekar. Rodzinka Nogów (Nóg? nigdy nie wiem :)), sztuk 3 i rodzina Groborzów, sztuk widocznych 2 (a może nawet 2,5 biorąc pod uwagę moją aktualną wagę:) ) wybrały się na karmienie kaczek i łabędzi na Tamie. Mały Maks utaszczył bochenek krojonego chleba nad wodę i radości nie było końca. Kaczki nie dawały za wygraną i już po chwili chleb się skończył, a my skierowaliśmy kroki do najbliższego parku. Maks z płaczem na ustach pożegnał ptactwo wodne :)
Na szczęście zabawy w liściach i konkurs na największy brzuch okazały się na tyle atrakcyjne, że łzy szybko wyschły z policzków. Gdyby tyko wieczory jesienne nie bywały tak chłodne, na pewno zagościlibyśmy w parku na dłużej. Ponadto Bogdan planował na kolację smakowite sandwiche- co dodatkowo zmotywowało nas do szybkiego powrotu :)

A poniżej dokumentacja fotograficzna:)










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz