Po wielu towarzysko-zadaniowyh weekendach wreszcie nadeszła chwila wytchnienia. Tylko dla mnie niestety, jako że Bogdan musiał pojawić się w pracy. Ale i takie dni potrafią mieć swój urok. Jeszcze zanim Bogdan wyszedł z domu, przygotowałam obiad wg. przepisu, który urodził się w mojej głowie koło środy. Małżonek mój był troszkę ostrożny wobec mojego planu obiadu bez przepisu z książki kucharskiej, ale....udało się! Poznawszy podstawowe zasady pracy na różnego rodzaju ciastach, mogę pochwalić się dość dobrą relacją z jakże demonizowanym drożdżowym. Musiałam jednakże wprowadzić kilka modyfikacji z racji naszego postanowienia o zdrowym żywieniu na co dzień. Wykluczyłam zupełnie mąkę nie razową i teraz nasze posiłki, które muszą zawierać mąkę są pełno-razowe. Półprodukty wychodzą dość drogo, ale oboje zauważyliśmy, że już po kilku kęsach czujemy się pełni- co niemożliwe jest przy użyciu mąki typu 450, która daje nam pękate ciasto, którym można zapchać się na dobre, ale dopiero po jakimś czasie. Zdrowe nie musi oznaczać nudne i niesmaczne ;) dzisiaj tego doświadczyliśmy! I już zapisuję się z moimi przepisami na wielkiezarcie.com :) Zapraszam :)
Przyjedziemy skosztujemy ocenimy;)
OdpowiedzUsuń