poniedziałek, 31 sierpnia 2009

Pitch Black, Damn Tired, Absolutely Parched- czyli najbardziej nieplenerowy plener ślubny. Mój i mojego męża górnika:)

Po kilkunastu mailach, kilkudziesięciu telefonach i jednej osobistej wizycie na Kopalni Guido udało nam się zorganizować tzw. plener. Bo chyba z definicji, to co robiliśmy 320 m pod ziemią plenerem nazwać nie można. Życzeniem wielkim Bogdana była sesja górnicza (z racji wykonywanego zawodu)-i tu oddycham z ulgą, że małżonek mój nie jest rzeźnikiem. Choć i tak bez krwi się nie obeszło- nogi obtarłam mistrzowsko. Wcale nie dlatego, że nie umiem chodzić w szpilkach! Przyjmuję zakłady, że żadna kobieta nie wyszłaby cało po takim spacerze.
A zapowiadało się tak niewinnie- nasz fotograf Michał wraz ze swoim asystentem Wojtkiem (również fotografem :) jak sam podkreślił- choć w mojej głowie zawsze zostanie człowiekiem wieszakiem, bardzo sympatycznym wieszakiem, jako że w swej uprzejmości nosił za nami wszystkie graty) pojawili się punkt 12.00 z białą parasolką w ręku. Taka ekipa na Guido już chyba nigdy się nie pojawi :) Warunki fotkowe kiepskie, ale dzięki profesjonalizmowi chłopaków, zapałowi Bogdana i moim zaciśniętym z bólu zębom daliśmy radę:) I to jeszcze jak! a zresztą możecie podziwiać sami na blog.mhfoto.pl. I jeszcze na koniec pamiątkowe zdjęcie i bieg na zimne piwko :) felt like heaven... A Michał? Michał jest wielki, jak zresztą widać na załączonym obrazku :)

5 komentarzy:

  1. Wazne ze miny zadowolone;) A Pan wieszak rzeczywiscie wyglada na sympatycznego;)

    OdpowiedzUsuń
  2. A co do sesji , to to nie pierwsza Wasza nieplenerowa!;) A ta niegdys biała sukienka sie juz chyba nikomu nie przyda ;]

    OdpowiedzUsuń
  3. No widzisz....i jak tu zdefiniować plener ? :P ok umówmy sie, że pierwsza nie na swieżym powietrzu. a co z fotkami poślubnymi? :(

    OdpowiedzUsuń
  4. no to już nie możemy się doczekać :)

    OdpowiedzUsuń