Chyba wstałam lewą nogą, ale chyba każda z nas ma takie dni kiedy to nic nie cieszy i nawet w awansie w pracy doszukujemy się haczyków. Ja najwyraźniej mam tak dzisiaj, a do tego....w telewizji Pani prezydentowa sprząta babie łazienkę, starsza pani z różowymi paznokciami ręcznie (!!!) szyje pasek damski w towarzystwie TVN-owej seksbomby, fitness dopiero jutro...no i...zdjęcia, zdjęcia....nie wiem jak to działa, że raz patrząc na swoje zdjęcia pękam z dumy a innym razem z odrazą zabieram się za brzuszki i nerwowo poprawiam włosy? Może trzeba skupić się tylko na fajnych szczegółach naszego ciała i nigdy nie pozwalać sobie na oględziny całości? Dziś przykrywam się kołdrą i nie dopuszczam obecności lustra....Dla zdystansowania pooglądam Discovery Investigation- seryjnym mordercom wszystko jedno. No i zamieszczę to jedne fajne...od Agi oczywiście. Na nim wyglądam pięknie. Ale to tylko zdjęcie...
środa, 16 września 2009
niedziela, 13 września 2009
Before and After Part 1
W ramach odwiedzin Nogów w Czerwionce udało się wygospodarować trochę czasu tylko kobiecego (dzięki uprzejmości małżonków, którzy na medal zajęli się najmłodszym uczestnikiem rodziny Noga i zostawili nam wolną chatę, a sami wybrali się na działkę na owocobranie :) Wynikiem chwili wolnego czasu jest poniższa transformacja:) mam nadzieję, że różnicę widać!
niedziela, 6 września 2009
Lazy Sunday at last! Part 2
Żeby nie było, że leniwy dzień to tylko chwila na gotowanie to wpadło mi do głowy kilka pomysłów na leniwe spędzanie czasu, które tak rzadko mi się przytrafia. Wszystkie pomysły wypróbowane na własnej skórze w dniu dzisiejszym:
Żeby nie wyjść na ostatniego trutnia zabiorę się za wytarcie podłóg co by w tygodniu zaoszczędzić sobie trudu :P
- nałożenie nawilżającej maseczki oraz regulacja brwi (potocznie zwane skubaniem) z TV w tle
- nałożenie odżywki na zniszczoną płytkę paznokcia podczas popijania oryginalnej greckiej winogronówki
- niemyślenie o braku dyspozycyjnego japonisty (zmora pracy zawodowej)
- przeglądnięcie blogów znajomych (co, po długim okresie niewidzenia się, pozwoli na uniknięcie pytań "co u Ciebie" i prowadzi do płynnego przejścia do swobodnej rozmowy)
- dłuuuga gorąca, bąbelkowa kąpiel z książką w ręce (na to został mi czas tylko do stycznia, kiedy to wreszcie w remontowanej łazience pojawi się prysznic)
- planowanie wyprawy do Norwegii (nie żeby wyjazd był już ustalony a terminy goniły, ale jak kiedyś zbierzemy fundusze i namówimy pracodawców na urlop w okresie nieurlopowym, to plan będzie jak znalazł)
Żeby nie wyjść na ostatniego trutnia zabiorę się za wytarcie podłóg co by w tygodniu zaoszczędzić sobie trudu :P
Lazy Sunday at last!
Po wielu towarzysko-zadaniowyh weekendach wreszcie nadeszła chwila wytchnienia. Tylko dla mnie niestety, jako że Bogdan musiał pojawić się w pracy. Ale i takie dni potrafią mieć swój urok. Jeszcze zanim Bogdan wyszedł z domu, przygotowałam obiad wg. przepisu, który urodził się w mojej głowie koło środy. Małżonek mój był troszkę ostrożny wobec mojego planu obiadu bez przepisu z książki kucharskiej, ale....udało się! Poznawszy podstawowe zasady pracy na różnego rodzaju ciastach, mogę pochwalić się dość dobrą relacją z jakże demonizowanym drożdżowym. Musiałam jednakże wprowadzić kilka modyfikacji z racji naszego postanowienia o zdrowym żywieniu na co dzień. Wykluczyłam zupełnie mąkę nie razową i teraz nasze posiłki, które muszą zawierać mąkę są pełno-razowe. Półprodukty wychodzą dość drogo, ale oboje zauważyliśmy, że już po kilku kęsach czujemy się pełni- co niemożliwe jest przy użyciu mąki typu 450, która daje nam pękate ciasto, którym można zapchać się na dobre, ale dopiero po jakimś czasie. Zdrowe nie musi oznaczać nudne i niesmaczne ;) dzisiaj tego doświadczyliśmy! I już zapisuję się z moimi przepisami na wielkiezarcie.com :) Zapraszam :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)